Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 11-12 / 2010

ROZMOWA Z JOHNEM FIFE

Na czym polega dzisiaj Twoja praca z Patrolem Samarytańskim?

John Fife: Razem z wolontariuszami jeździmy na śmiertelnie niebezpieczne odcinki granicy amerykańsko-meksykańskiej, tam gdzie migrantom zazwyczaj kończy się woda i zaczyna się ich piekło. Razem z wolontariuszami idziemy tymi szlakami, często w temperaturze ponad 400C, zostawiając po drodze wodę i pożywienie. Migranci wiedzą, że tam jesteśmy. Na pojemnikach naklejamy naklejki z datami, potem znajdujemy je zużyte. Ci migranci często zdają się na boską Opatrzność. Ewakuowaliśmy ludzi helikopterami z powodów medycznych. Znajdujemy ludzi wzdłuż granicy w każdym wyobrażalnym stanie: odwodnienia, uszkodzeń nerek i innych organów, ludzi, których nogi zamieniły się w „hamburgery” po kilkudniowej wędrówce w piekle pustyni.
      To jest nasza działalność humanitarna skierowana bezpośrednio do ofiar, ale także i nasz sprzeciw wobec gwałcenia praw człowieka, do którego nakłania rząd i jego polityka. Ze względu na militaryzację granicy, migranici są zmuszani do próby przedostania się przez najbardziej niebezpieczne i śmiertelne regiony pogranicza. To wolny rynek w czystym wydaniu. Ryzykują swoim życiem, i jeśli przeżyją i znajdą pracę, to zostają. Albo umierają. Albo nie znajdą pracy i wracają do domu. To czysty darwinizm: tylko najsilniejsi przeżyją, by móc pracować w naszej gospodarce. I to jest też powód, dla którego nie możemy milczeć i musimy próbować zmienić politykę „uszczelniania granicy”, by zakończyć to cierpienie. Potrzebujemy polityki, która wyraźnie wskazuje, ile siły roboczej wymagamy.

W czym się sytuacja zmieniła od czasów Ruchu Sanktuarium trzydzieści lat temu? Co ją kształtuje dziś?

Jeśli pamiętasz, administracja prezydenta Regana ogłosiła w 1986 roku amnestię. Porównaj to z sytuacją dziś. Klimat zmienił się o 1800. (...)

Podczas kampanii prezydenckiej w 2008 roku żaden z kandydatów o tym nie wspominał.

Każdy boi się tego dotknąć. Nie chcemy się przyznać do tego, że Amerykanie po 11 września 2001 patrzą na kwestie imigracji głównie poprzez strach. I to jest tragedia. Nie widzimy imigracji jako sposobu na rozwiązanie naszych problemów ekonomicznych. Nie chcemy widzieć rujnującego wpływu wolnego handlu na drobnych rolników w Meksyku czy Ameryce Łacińskiej (...).

Mówiłeś o strachu. Co czyni z niego taką potężną siłę? To przecież siła obecna i przed 11 września 2001 roku.

Myślę, że strach to cecha immanentna imperiów. Widać to w ich historii i amerykańskie imperium jest na strach podatne. Zawsze potrzebujemy wroga. Każde imperium potrzebuje imponującej siły militarnej i wydatków na nią, a to wymaga usprawiedliwienia. Dobrze zdefiniowany wróg pozwala na zachowanie atrybutów imperium. Nie jest ważne, kim jest taki wróg, ważne jest to, żeby on w ogóle istniał. I tak miotamy się między jednym wrogiem a drugim, między jednym strachem a drugim. Po zakończeniu zimnej wojny w 1989 roku byliśmy zdesperowani, by jakoś nowych wrogów znaleźć. I znaleźliśmy ich: nielegalnych imigrantów i osoby homoseksualne. No, ale ich istnienie jakoś słabo uzasadniało utrzymywanie aparatu militarnego. Potem nastąpiły zamachy 11 września 2001 roku i wszystko potoczyło się starym torem. (...).

Jaką radę dałbyś młodych duchownym, którzy próbują zwrócić uwagę na ten problem swoim wiernym?

Powiedziałbym im: uszanuj to, że dyskutujący ludzie po obu stronach są bardzo w tę dyskusję zaangażowani i postaraj się zrozumieć ich uczucia. I dodałbym to, co mówię przy okazji każdej kontrowersyjnej sprawy: trzymaj się tekstów biblijnych i wyraźnie pokazuj, co na ten temat mówi Biblia. Teksty Starego i Nowego Testamentu są bowiem nie tylko jednoznaczne ale i jednomyślne. Nie zostawiają wielkiego pola manewru. Jak mi kiedyś zwrócił uwagę pewien przyjaciel rabin, Bóg w Piśmie tylko raz mówi: kochaj sąsiada (bliźniego) jak siebie samego, bo Bóg wiedział, że z tym to sobie akurat poradzimy. Ale Bóg mówi 36 razy, że mamy kochać obcego pośród nas i pamiętać, że Izraelici też kiedyś byli obcymi w Egipcie. Kochać obcego jak siebie samego – Bóg doskonale wiedział, że z tym przykazaniem będziemy mieć problemy.
      Potem mamy Jezusa, który w 25 rozdziale Ewangelii Mateusza podaje kryteria, według których będziemy sądzeni i wśród nich jest następujące: Byłem obcy, a wy przyjęliście mnie. W liście do Hebrajczyków (13: 2) jest napisane: Nie zapomnijcie okazać gościnności obcym, bowiem wielu w ten sposób gościło aniołów, nie wiedząc o tym. Greckie słowo wyraźnie wskazuje na kogoś, kto nie jest obywatelem danego kraju.
     Zatem pastorom i pastorkom powiedziałbym: zadawajcie pytania, czytajcie teksty i pracujcie z wiernymi nad ich zrozumieniem.

John Fife / „Reflections”

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl