Drukuj

Nr 9-10 / 1989

Moglibyście nam pomóc w odbudowaniu życia religijnego

ROZMOWA Z KS. JULIUSZEM NORWILĄ PASTOREM LITEWSKIEGO KOŚCIOŁA EWANGELICKO-REFORMOWANEGO

Podczas Zgromadzenia Ogólnego Światowego Aliansu Kościołów Reformowanych w Seulu (patrz art. ks. Bogdana Trandy: „Za kogo mnie uważacie?”) dwaj delegaci Kościoła polskiego – Włodzimierz Zuzga i ks. Bogdan Tranda – mieli okazję poznać duchownego litewskiego Kościoła Ewangelicko-Reformowanego, ks. Juliusza Norwilę. Poniżej przedstawiamy treść rozmowy obu Polaków z pastorem litewskim. Dodajmy, że rozmowa toczyła się po polsku.

Redakcja

Najpierw chciałbym powiedzieć, jak bardzo się cieszymy, że jest Ksiądz tutaj z nami. Przecież to po raz pierwszy od zajęcia Litwy przez ZSRR przedstawiciel tamtejszego Kościoła reformowanego bierze udział w Zgromadzeniu Ogólnym Światowego Aliansu Kościołów Reformowanych. Proszę powiedzieć, jak do tego doszło?

– Jestem bardzo zadowolony, że mogę uczestniczyć w tym Zgromadzeniu. Było trochę kłopotów z otrzymaniem papierów na wyjazd, ale ostatecznie wszystko pomyślnie się skończyło. Zaproszenia przyszły dla obu pastorów, ale zdecydowaliśmy, że tylko jeden z nas pojedzie do Seulu. Dzięki przemianom w życiu politycznym mamy teraz więcej możliwości, żeby wyjeżdżać na takie zgromadzenia.

Z tego, co Ksiądz powiedział, wynika, że macie w litewskim Kościele tylko dwóch księży.

– Tak. Teraz na Litwie Kościół Ewangelicko-Reformowany, dawna Jednota litewska, ma tylko dwóch ordynowanych księży i pięć otwartych kościołów.

Gdzie są te kościoły? W Wilnie, w Kownie...?

– To nie jest tak. Kościoły w Wilnie i w Kownie zostały zamknięte w 1952 roku. Pozostawiono nam jedynie 5 kościołów: jeden w Birżach i cztery w okolicy, na północy Litwy. Były one otwarte przez cały czas – od wojny. Nabożeństwa odbywają się co niedziela w Birżach, natomiast w pozostałych kościołach raz w miesiącu. To wszystko obsługuje jeden duchowny.

W jakich miejscowościach są te kościoły?

– Jak powiedziałem, kościół centralny znajduje się w Birżach, następne w Popielicach, Radziwiliszkach, Szwabiszkach i Sołomyści. Teraz mamy pozwolenie władz i potrzebne dokumenty na otwarcie kościołów w Wilnie, Kownie i Poniewieżu. Przed wojną kościoła w Poniewieżu nie było, ale teraz mieszka tam sporo ludzi, którzy przenieśli się z innych okolic. Miasto zostało bardzo rozbudowane i otrzymaliśmy pozwolenie na zorganizowanie parafii reformowanej.

A co słychać w Wilnie?

– Myślę, że sytuacja nie jest zła: 29 lipca mieliśmy zebranie organizacyjne, na którym wybraliśmy komitet parafialny.

Ile osób było na tym zebraniu?

– Około sześćdziesięciu, ale był to czas wakacji. Myślę, że będziemy mieli w Wilnie około sześciuset członków zboru. Bardzo trudno jednak określić tę liczbę, bo kościół był zamknięty, a kto chciał prowadzić życie religijne w więzi ze wspólnotą reformowaną, musiał jeździć do Birż, co oznaczało cztery, pięć godzin spędzonych w autobusie. Trudno było w takich warunkach być w kościele częściej niż raz, dwa razy w roku. Otrzymaliśmy zapewnienie władz, że w przyszłym roku zostanie nam zwrócony nasz stary wileński kościół.

Przy ul. Zawalnej?

– Tak. Chcemy odzyskać też budynki, które należały do wileńskiego zboru, to jest pałac i kamienicę. Pałac Synodu jest w bardzo złym stanie, wymaga gruntownego remontu. Po odzyskaniu budynków będziemy mieli pomieszczenia dla kościelnej pracy.

Czy Ksiądz mieszka w Wilnie?

– Nie, ja mieszkam w Kownie i zamierzam pracować właśnie tam, a do Wilna dojeżdżać. Mamy też pozwolenie na zorganizowanie parafii w Kownie. Mieliśmy tam kościół, którego budowa została ukończona w 1940 roku. Potem został, jak to się nazywa, znacjonalizowany. Teraz mieści się w nim sala ćwiczeń szkoły milicyjnej...

To znaczy, że kościół po wybudowaniu nigdy nie był używany przez parafię? Od razu przejęło go państwo?

– Tak. W 1940 roku nastąpiła zmiana w polityce, potem przyszła wojna i nikt nie myślał o budynku, tylko jak ratować swoją głowę. W Kownie pracował wtedy ks. Mizera. Jego siostra mieszka teraz w Birżach. Wiemy od. niej, że ks. Mizera napisał list w sprawie tego kościoła i dyskryminacji ewangelików reformowanych, i za to został wywieziony na Syberię. Zmarł tam z głodu.

To wszystko stało się już po wojnie?

– W 1952 roku. Teraz będziemy starali się odzyskać nasz kościół. W Kownie jest bardzo ładny kościół laterański. Chcemy współpracować z luteranami. Mają oni też pozwolenie na jedno nabożeństwo w miesiącu. Sądzę, że jesienią będzie już można odprawiać nabożeństwa w każdą niedzielę. Budynek kościoła luterańskiego pozostaje jeszcze w dyspozycji uniwersytetu i jest używany jako aula.

Czy w Kownie jest duża grupa reformowanych?

– Tak. Chyba większa niż w Wilnie. Mamy sporo ludzi, którzy żyli w Kownie jeszcze przed wojną. W Wilnie zaś takich, którzy przenieśli się tu skądinąd, na przykład z Birż czy z Kowna. Szukałem, ale nie znalazłem żadnego śladu ludzi z dawnego polskiego zboru wileńskiego. Może i ktoś jest, ale ja na nikogo nie trafiłem.

Wiadomo nam, że członkowie dawnej Jednoty wileńskiej, którzy mieszkają w Polsce, odwiedzają swoich krewnych na Litwie. Może więc wspólnymi siłami uda nam się odnaleźć tych łudzi.

– To byłoby świetnie. Ja bardzo chętnie nawiązałbym kontakty z polskim Kościołem. Chciałbym mieć w Jednocie litewskiej członków starego wileńskiego zboru polskiego.

Kto jest drugim pastorem oprócz Księdza?

– Ksiądz Rajnholdas Moras. Mieszka i pracuje w Birżach, pochodzi zaś z Kościoła unijnego w Kłajpedzie. W 1984 roku, kiedy zmarł jedyny duszpasterz, ks. Jasiński (miał już ponad 90 lat), przez jakiś czas nie było w ogóle żadnego duchownego reformowanego na Litwie. I wtedy Kościół postanowił przyjąć nowo ordynowanego luterańskiego duchownego, właśnie ks. Morasa, który zaczął pracować w Birżach.

Jak liczna jest parafia w Birżach?

– Można przyjąć, że liczy około tysiąca osób. Jak już wspomniałem, nabożeństwa odbywają się tu w każdą niedzielę. Latem zbieramy się też na nabożeństwa na różnych cmentarzach, tak że w każdą niedzielę odbywają się trzy nabożeństwa. A w sobotę – nabożeństwo specjalne dla młodzieży.

Właśnie, jak wygląda praca z młodzieżą?

– Do niedawna rodzice nie bardzo zachęcali swoje dzieci do uczęszczania do kościoła, bo to potem odbijało się na ich przyszłości. Mogły być kłopoty z dostaniem się na uczelnię czy z zatrudnieniem. Młodzież nie jest przyzwyczajona do Kościoła. Ponadto występuje inny problem. Otóż do Kościoła należą przeważnie ludzie starsi, bardzo niewielu jest ludzi ze średniego pokolenia. Kiedy więc na nabożeństwo przyjdzie ktoś młody, ci starzy na niego patrzą nieufnie. Powstaje coś w rodzaju konfliktu pokoleń. Myślę jednak, że teraz proces demokratyzacji i przemian umożliwi młodemu pokoleniu powrót do Kościoła, zwłaszcza do reformowanego, bo mamy bogatą historię, a doktryna Kościoła jest bardzo przekonująca dla współczesnego człowieka.

Jaki jest stosunek Kościoła reformowanego do ruchu „Sajudis”?

– Kościół popiera ten ruch. W Birżach mamy dobre stosunki z członkami komitetu, a ks. Moras jest delegowany przez „Sajudis” do władz miejskich. My pomagamy także w rozpowszechnianiu ich materiałów.

A jak się układają stosunki z katolikami?

– Nie są tak dobre, jak chcielibyśmy. Czasami spotykamy się na ekumenicznych zgromadzeniach, ale kiedy ludzie wyjdą z kościoła, życie toczy się po staremu i nie odnotowujemy żadnego postępu w tym kierunku. Przed wojną Kościół katolicki był uważany za religię panującą i traktował innych z wysoka. Starsi księża nie bardzo chętnie nawiązują kontakty z nami. Ale młode pokolenie księży jest już inne i z nimi łatwiej nawiązać ekumeniczne stosunki.

A z luteranami dobrze układa się współpraca?

– Tak. Stale z nimi współpracujemy. Ks. Moras przecież pochodzi z luteranów. A oni też mają kłopoty, brak im duchownych.

Gdzie kształcą się duchowni?

– W Rydze. Ale chyba tylko jeden duchowny ukończył wyższe studia teologiczne. Ja, na przykład., dopiero teraz kształcę się w Tallinie w Instytucie Teologicznym estońskiego Kościoła luterańskiego.

Jaki Ksiądz ma zawód?

– Jestem inżynierem budowlanym. Kiedy zostałem ordynowany na pastora zborów w Kownie i Wilnie, musiałem zrezygnować z tamtej pracy. Myślę, że będę miał w przyszłości dosyć zajęcia.

Kiedy Ksiądz był ordynowany?

– W dzień Św. Jana Chrzciciela, czyli 24 czerwca tego roku, w Birżach. Po ks. Morasie była to druga ordynacja od czasów wojny.

Jak Ksiądz patrzy na stosunki między Polakami i Litwinami?

– Już mówiłem, że starałem się nawiązać stosunki z polskim Kościołem reformowanym. Teraz spotkaliśmy się... w Seulu.

Dosyć daleko trzeba było jechać na to spotkanie!

– Tak, ale już wcześniej kontaktowałem się z ks. bp. Trandą, rozmawiałem z nim przez telefon i mamy nadzieję, że jeszcze w tym roku nas odwiedzi. No, a teraz w Seulu myśmy się spotkali, poznali i możemy porozmawiać. Myślę, że w przyszłości będziemy mogli utrzymywać bezpośrednie kontakty i wzajemnie się odwiedzać. Chciałbym też osobiście poznać dawnych członków polskiego zboru wileńskiego i dowiedzieć się od nich, jak to było przed wojną. Teraz zaistniały możliwości przyjazdu do nas na Litwę, moglibyście pomóc nam w odbudowaniu życia religijnego. Społeczeństwo jest zsekularyzowane. Przydałyby się nam książki i czasopisma z Polski. To by bardzo pomogło w ukształtowaniu religijnej formacji moich współbraci.

A jak jest ze znajomością języka polskiego?

– Prawie wszyscy rozumieją po polsku. W Kownie możemy oglądać polską telewizję. Istnieje jeszcze wprawdzie stary, przedwojenny problem wzajemnej wrogości, ale myślę, że idą czasy nowe i nie możemy żyć tylko przeszłością i dawnymi emocjami. Trzeba mieć rozum i tworzyć nowe stosunki. Odbudować to, co było pięćset lat temu, kiedy chrześcijaństwo zjednoczyło Polskę i Litwę. A kiedy chrześcijaństwo zeszło na drugi plan, unia się rozpadła. Społeczeństwo teraz znowu zbliża się ku chrześcijańskim fundamentom, więc jest nadzieja, że na tym fundamencie zbudujemy nowe stosunki między naszymi narodami.

Można prosić o parę informacji osobistych?

– Mam 34 lata, jestem żonaty, mamy czworo dzieci: Krystyna ma 8 lat, Paweł 5 lat, Tymoteusz 3 lata i Salomeą będzie miała niedługo 2 lata.

Czy żona pracuje?

– Tak. W domu. I myślę, że to wystarczy.

Rozmawiali: ks. Bogdan Tranda, Włodzimierz Zuzga