Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

BERITHH – PRZYMIERZE

 

VINCENT MARTIN * – Siostra zadaje tyle pytań dotyczących judaizmu i chrześcijaństwa, Dawnego i Nowego Przymierza, że w związku z tym przypomniała mi się uwaga, jaką wiele lat temu uczynił o. Teillhard de Chardin. Powiedział mianowicie, ze aby coś zobaczyć, dojrzeć, zrozumieć, trzeba przywołać cały szereg pojęć wstępnych. To tak, jakbyśmy wchodząc na szczyt górski, nagle znaleźli się w zupełnie nowym krajobrazie, nie dającym się objąć jednym rzutem oka, bo zawierającym mnóstwo fragmentów, których nie sposób dostrzec równocześnie i z tą samą wyrazistością. Trzeba zatem spokojnie popatrzeć na jeden fragment, potem na drugi, trzeci, zanalizować je, a potem, gdy dzięki tym spojrzeniom wcześniejszym zestawimy wszystko razem, pojawi się pełna panorama w całej swej wspaniałości. Z pytaniami, jakie mi siostra stawia, jest podobnie: poszczególne elementy wzajemnie się objaśniają i tworzą pewnego rodzaju całość. Trzeba najpierw przypatrzyć się podstawowym pojęciom, aby zyskać wizję całości. Ale to nie jest łatwe. Będę więc wdzięczny za pytania szczegółowe.

KINGA STRZELECKA – A zatem: jak Ojca zdaniem przedstawia się problem izraelskiego zmysłu transcendencji Boga, który w świadomości Żydów jest całkowicie Inny, Niepojęty, Niewyrażalny?

V.M. – Zmysł transcendencji u Żydów... Trzeba najpierw przypomnieć, że w świecie współczesnym jest on bardzo słaby. Stwierdzam to obcując z wieloma Żydami, którzy zasymilowali się kulturowo w krajach swego przebywania. Na przykład jedna trzecia Żydów mieszkających dziś w Izraelu jest całkowicie areligijna. Inni są jeszcze trochę religijni, ale tez podlegają wpływom współczesnej kultury laickiej. Natomiast Żydzi bardzo religijni, przestrzegający przepisów judaizmu, mają tendencję do zamykania się w gettach i odseparowywania od wielkich prądów współczesnych. W konsekwencji ich religijność jest wprawdzie bardzo tradycyjna, a od wieków utrwalone formy kultowe bardzo wiernie przekazywane z pokolenia na pokolenie, brak w nich jednak bezpośredniego doświadczenia religijnego. Znajdują się oczywiście jednostki niezwykle pobożne, niemniej jednak poziom duchowy całych grup pozostaje na płaszczyźnie symboli, bez głębszego religijnego przeżycia. Istnieje więc kolosalna różnica między żydowską religijnością dzisiaj a, na przykład, za czasów króla Dawida.

Aby zrozumieć różnicę między chrześcijaństwem i judaizmem, a także, aby zrozumieć Pismo Święte i wszystkie uwarunkowania, w jakich żył Jezus, trzeba powrócić do doświadczenia religijnego Żydów z Jego epoki. W tamtych czasach zmysł transcendencji był rzeczywiście bardzo wielki i prawdopodobnie wyrażał się w kulcie świątynnym, a po zburzeniu świątyni zaczął przenikać do synagogi.

Kiedy obserwujemy historię świętą, odnosimy wrażenie, ze w miarę upływu czasu zmysł transcendencji u Żydów coraz bardziej się pogłębiał Na początku Bóg był dla nich lokalnym Bogiem pomiędzy bogami innych narodów. Bardzo powoli stawał się coraz to silniejszy, wysuwał się na plan pierwszy, aż wreszcie zaczął górować nad innymi bogami. Oczywiście, dokonało się to pod wpływem wielkich proroków – Izajasza i Jeremiasza, a zwłaszcza doświadczeń niewoli babilońskiej. Żydzi coraz lepiej pojmowali prawdziwy sens transcendencji, wyrażający się już w stworzeniu: Bóg stworzył świat. Stworzył wszystko. Bóg nie jest częścią świata, który w mniejszym lub większym stopniu daje się badać. Wiara, ze Bóg jest poza i ponad światem, stanowi pierwszą oryginalność Biblii. Jest jeszcze druga (o której się zapomina), i to niezwykle ważna, bo sprawia, że religia żydowska jako jedyna, przynajmniej na Bliskim Wschodzie zabrania jakiegokolwiek obrazowania Boga Bóg nie może być wyobrażany i przedstawiany materialnie, bo jest niewyobrażalny. Z drugiej jednak strony w Pismach hebrajskich znajdujemy wiele antropomorfizmów. Powstaje zatem pewien kontrast między formami antropomorficznymi ujętymi w postać słowa, a absolutnym zakazem wszelkiego wyobrażania Boga w formie plastycznej – w rysunku lub rzeźbie To słowo i ten zakaz mówią, że Bóg będąc transcendentny wobec wszelkiego stworzenia jest równocześnie Bogiem osobowym, nie zaś bezosobową siłą. Jest Kimś, kto cię wzywa i z kim masz osobiste stosunki.

K.S. – Ale czy to nie my, chrześcijanie,mówimy o Bogu, że jest osobowy?

V.M. – Ja sądzę, ze w całej tradycji żydowskiej Bóg jest osobowy, choć nie na podobieństwo osoby ludzkiej. „Osoba" to pojęcie nasuwające taką właśnie analogię, a więc grożące wielkim niebezpieczeństwem wyobrażania Boga na sposób ludzki, co stanowi formę bałwochwalstwa. Bóg jest osobowy w tym sensie, ze jest Świadomością, ze jest Wolnością, ze pozostaje z nami w świadomych i „chcianych" stosunkach. Centralne pojęcie Biblii – Przymierze-Berith – z całą pewnością zakłada taki osobowy charakter tych stosunków, ale nie w porządku materialnym czy biologicznym, lecz duchowym, dlatego nie dających się określić. Judaizm jest niezwykle świadom Obecności Bożej bez możności wyobrażenia sobie Tego, który jest obecny. Ten Bóg jest Tajemnicą.

Popatrzmy na Jego imię: „Jestem, który jestem". Mamy tendencję, by interpretować je w kategoriach bytu, tzn.: „Ja jestem" jako: „Ja istnieję", podczas gdy należałoby interpretować je po prostu jako: „Jestem tym, kim jestem", tzn. Obecnością. W świecie semickim imię jest określeniem tego, kim się jest. Imię zmienia się wówczas, gdy zmienia się rolę. Imię ukazuje coś z tego, czym jesteś, kim byli twoi przodkowie, z jakiej rodziny pochodzisz itd. Bóg potwierdza swoją obecność, ale odmawia objawienia swojej natury. Zmysł transcendencji Boga u Żydów jest więc nadzwyczaj silny powoduje, że nie wolno wymawiać Jego osobowego imienia: Jahwe – „Jestem, który jestem". Jedynie raz w roku wypowiadał je arcykapłan wchodząc do miejsca Świętego Świętych. Faktem jest, ze dzisiaj nawet Żydzi ateiści nie wymawiają tego imienia. Tak mają to zakorzenione w swojej kulturze.

Zmysł transcendencji znajdujemy także w islamie, który mógł przejąć go z judaizmu. Natomiast my, chrześcijanie, mamy skłonność do gubienia go, niezależnie od wpływu współczesnych tendencji cywilizacyjno-technicznych. Nam jest niesłychanie trudno zachować zmysł transcendencji Boga z powodu tajemnicy Chrystusa. Aby pomóc sobie w rozwiązaniu tego problemu, musimy więcej uwagi zwrócić na fakt, że chociaż w dziejach Izraela występuje coraz to wyrazistsza świadomość transcendencji Boga, to istnieje też (z biegiem czasu coraz silniejsza) świadomość Jego immanencji w historii. Emmanuel – „Bóg z nami" – jest coraz bardziej obecny w życiu narodu Izraela i w każdej poszczególnej duszy ludzkiej. Obecny przez swoje działanie, zwłaszcza zaś przez swoje Słowo. Prawo Izraela – Tora – jest Słowem Bożym, a nie tylko ludzkim. W Biblii hebrajskiej są teksty – np. Księgi Mądrości – będące wyrazem doświadczenia ludzkiego, ale w Prawie i u Proroków słowo jest ludzkie tylko w swej formie, natomiast Boże w treści, w tym wszystkim, co komunikuje. W pewnym sensie można powiedzieć, że jest Bogiem mówiącym do człowieka. Bóg jest zatem obecny nie tylko w miejscu Świętym Świętych, ale także – w pewien sposób – w Prawie, które jest Słowem Bożym. Mamy więc do czynienia z dwoma rodzajami obecności Bożej. Historia Objawienia pokazuje, jak dokonuje się proces „oczyszczania" pojęcia Boga: w jakimś sensie staje się On coraz bardziej tajemniczy, a zarazem coraz bardziej zrozumiały. Obłok, będąc doświadczaniem misterium, jest zarazem znakiem – wyobraża wezwanie, powołanie, które w pismach rabinackich określane jest jako „Szekina". Zamieszkiwanie Obecności w narodzie i w duszy ludzkiej jest inne niż zamieszkiwanie w świątyni – w Świętym Świętych, gdzie Bóg jest obecny. Rabini czuli, że „Szekina" jest to tajemnicza obecność Boga. Ale pamiętajmy, ze jest to pojęcie niejasne, nigdy do końca nie określone.

K.S. – Czy mógłby Ojciec powiedzieć coś więcej o istniejących w tradycji żydowskiej imionach Bożych?

V.M. – Jest ich kilka. Niektóre są szczególnie uprzywilejowane. Na przykład te zawierające w nazwie pojęcie Boga: El, El-Szaddaj – mieszkający w górach, Elohim: albo inne: Adonai – mój Pan czy nasz Ojciec, nasz Król, Cudowny, Święty, Wszechmogący. Wszystkie te imiona, podobnie jak imię własne, którego się nie wymawia, oznaczają samego Boga. Ale istnieją też imiona występujące w drugim przypadku – w genetywie. Oznaczają one nie samego Boga, ale „coś" z Niego: Rękę Bozą, Ramię Boże, Palec Bozy, Moc Bozą, Chwałę Bożą, Słowo Boże, Ducha Bożego, Mądrość Bozą, Miłosierdzie Boże, Obecność Bożą etc. Są to przymioty określające działanie Boga w świecie. Wyrażają Jego aktywność. Jego immanencję w stworzeniu. W bizantyjskiej terminologii Grzegorza Palamasa też mówi się o istocie Bożej i o energiach Bożych.

Reasumując: nie można utrzymywać, że judaizm wyznaje czystą transcendencję. Być może czyni to islam. Nie wiem, nie studiowałem go dostatecznie. W judaizmie mocno podkreślony jest aspekt immanencji, czyli Boga obecnego i działającego w świecie.

K.S. – Powróćmy jeszcze do tajemnicy Chrystusa...

V.M. – Problem polega na tym, jak ją wyrazić w terminologii żydowskiej, a nie w kategoriach filozofii greckiej, które chrystologia stosowała od bardzo dawna, bo od II w. Według soboru chalcedońskiego Chrystus uczestniczy w transcendencji boskiej: będąc ze swej istoty Bogiem wraz z Ojcem i Duchem Świętym jest równocześnie immanentny w ich działaniu w świecie. Nie jest On czystą transcendencją Bożą, zwłaszcza że ma własną tożsamość ludzką jako Jezus z Nazaretu. Jego misterium jest niesłychanie złożone, zawiera wiele elementów, które bardzo trudno jest ująć w pewnego rodzaju syntezę, gdyż łatwiej nam przyjąć jedność jakiejś rzeczy, idei czy faktu, w których jasno ukazuje się zjednoczenie elementów, ich stabilność i harmonia. Z tej właśnie przyczyny jako chrześcijanie napotykamy wiele trudności w obliczu tajemnicy Trójcy Świętej. O wiele łatwiej jest uznać jedynego Boga, jako Boga jednego, niż jednego, który jest Trójcą. To samo odnosi się do Chrystusa: łatwo byłoby przyjąć Go jako Syna Bożego o jednej naturze. Ale słynny tekst chalcedoński mówi, że Chrystus jest „dwojaki": ma naturę boską i ludzką, które się w Nim łączą, ale nie mieszają i pozostają nie zmienione. Ma On coś w rodzaju dwojakiej osobowości w tym sensie, że dzieląc z Ojcem i Duchem Świętym świadomość boską, ma zarazem świadomość ludzką, od tamtej odrębną, zaś obie pozostają w harmonii i są otwarte jedna na drugą. Bardzo trudno nam i „niewygodnie" przyjąć te dwa typy świadomości, tak całkowicie różne. Z tego względu w różnych okresach historii Kościoła, zwłaszcza w XII i XIII w., występowały tendencje sprowadzania Boga jedynego do pojęcia „Dobrego Boga" (Bon Dieu), który dla ludzi oznaczał Chrystusa. A tymczasem mówienie, ze „Dobry Bóg to Chrystus", wcale nie jest ortodoksyjne, bo pomija Ojca i Ducha Świętego.

W chrystologii można wyróżnić trzy etapy. Pierwszy charakteryzował się tendencją zapoznawania człowieczeństwa Chrystusa na korzyść Jego bóstwa (doketyzm). Drugi – zainteresowaniem przede wszystkim Jego człowieczeństwem (XII i XIIIw). Powstał wtedy kult Najświętszej Krwi, kult Imienia Jezusa, Serca Jezusa etc. Jeśli się jednak analizuje te prądy pobożności odnoszącej się do Chrystusowego człowieczeństwa, wyraźnie widać, ze chodzi w nich o człowieczeństwo abstrakcyjne, nie tkwiące w rzeczywistości ziemskiej. Wreszcie trzeci etap to odkrycie człowieczeństwa historycznego Chrystusa na skutek rozwoju badań historycznych, nauk biblijnych i archeologii XIX i XX w. Uświadomieniu prawdziwości tego człowieczeństwa towarzyszyła jednak tendencja negowania bóstwa (Strauss w Niemczech, Renan we Francji, prąd liberalizmu protestanckiego). Odnajdujemy tu herezję adopcjonizmu z I w., według której Chrystus jest tylko doskonałym człowiekiem, adoptowanym przez Boga i przyjętym do chwały, z tą jednak różnicą, ze teraz zaniknął sens wcielenia i Chrystus zaczął być postrzegany jako idealny, doskonały, pewnego rodzaju nadczłowiek. Niewiele więc pozostało w odniesieniu do Niego zmysłu transcendencji boskiej. Z powodu cudownego daru wcielenia i wspaniałego misterium Chrystusa zmysł tajemnicy Boga nagle się przeinaczył – przeszedł na człowieczeństwo Chrystusa pojmowanego, powiedziałbym, na sposób ikony, przez którą przebija bóstwo. Z wolna tez zaczął koncentrować się na płaszczyźnie horyzontalnej, bez odniesienia do transcendencji Bożej. Jak więc widać, w chrystologii występowało bardzo dużo trudności, które po części tłumaczą się tym, że od początku nie zaakceptowano w sposób całkowity człowieczeństwa Chrystusowego, choć Św. Jan podkreśla, że Go widzieli, dotykali, jedli z Nim.

Dziś, powoli, na nowo odkrywa się wcielenie, dostrzega jego realność, widzi, do jakiego stopnia Bóg uniżył się i zgodził być prawdziwym człowiekiem, jak działa w historii ludzkiej. Sądzę, ze bardzo przydatne mogłoby się w tym procesie okazać główne pojęcie świata żydowskiego: Przymierze-Berith. To Jezus jest Przymierzem. To On stanowi relację między Bogiem a ludzkością. On jest prototypem ludzkości. Pierworodnym ludzkości na wieki. To przez Niego cała ludzkość łączy się z Bogiem. Sam powiedział przy Ostatniej Wieczerzy, ze jest Przymierzem Boga z człowiekiem: „Ten kielich jest nowym przymierzem we krwi mojej". A „we krwi" to w rozumieniu semickim znaczy: „w moim życiu", czyli „przymierzem we Mnie".

Rozmawiała: siostra Kinga Strzelecka OSU

*Belg, benedyktyn Studia filozoficzno-teologiczne w Belgii. 10 lat w Chinach jako współpracownik Teillharda de Chardin. W USA studiuje, a potem wykłada socjologię religii na uniwersytecie w Harvardzie. Przez 5 lat kapelan szpitala żydowskiego w Los Angeles. Potem opactwo benedyktynów Dormition w Jerozolimie. Od 1986 r. duchowy kierownik ekumenicznego Instytutu Tantur.