Drukuj

8 / 1995

OD REDAKCJI

Prezentowane w poniższym wywiadzie podejście holenderskiego duchownego, ks. Jaapa Fabera, do sprawy homoseksualizmu budzi zastrzeżenia członków naszej redakcji i odbiega od stanowiska, jakie zajmuje duchowy zwierzchnik Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w Polsce, ks. bp Zdzisław Tranda. Przypomnijmy, że właśnie niedawno wypowiedział się on na ten temat na łamach „Jednoty” w formie nauczania duszpasterskiego (zob. „Musicie się na nowo narodzić”, nr 6/95) i w swoim kazaniu nazwał homoseksualizm grzechem. Takie stanowisko – teologiczne i duszpasterskie – ks. Faber kwalifikuje jako „postawę fundamentalistyczną”, która – jak wynika z kontekstu – jest dla Kościoła holenderskiego większym problemem niż szerzący się homoseksualizm.
Nie różnimy się natomiast z ks. Faberem w opinii, że „Stary Testament należy postrzegać przez pryzmat ewangelicznego zwiastowania Jezusa Chrystusa”. Dlatego zachęcamy Czytelników, by analizując z takiego właśnie punktu widzenia stosowne wypowiedzi Starego i Nowego Testamentu sami zechcieli w ich świetle odnieść się do twierdzeń ks. Fabera oraz do treści wspomnianego kazania ks. bp. Trandy.

 

ROZMOWA Z KS. JAAPEM FABEREM, DUSZPASTERZEM AKADEMICKIM W KAMPEN

Proszę, aby Ksiądz przedstawił się polskim Czytelnikom i opowiedział o swojej drodze do duszpasterstwa akademickiego.

Nazywam się Jaap Faber. Imię Jaap jest holenderskim skrótem biblijnego imienia Jakub. Urodziłem się w 1936 roku we Fryzji. W roku 1950 moi rodzice emigrowali do Kanady. Szkołę średnią ukończyłem już w Ontario, tam też studiowałem anglistykę i filozofię. Studia teologiczne odbyłem w Holandii na Wolnym Uniwersytecie w Amsterdamie oraz w Grand Rapids i w Calvin Theological Seminary w Stanach Zjednoczonych. Od 1975 roku pracuję w Kampen jako duszpasterz studencki przy Uniwersytecie Teologicznym Kościołów Reformowanych w Holandii, a także opiekuję się młodzieżą studiującą w Akademii Sztuki w Kampen.

Na pewnym młodzieżowym spotkaniu powiedział Ksiądz w dyskusji: „Kościół jest źródłem miłości”. Co to według Księdza znaczy?

Powiedziałem to przede wszystkim do studentów Akademii Sztuki, którzy często mają problemy ze znalezieniem swojego miejsca w Kościele. Uważają, że Kościół to instytucja przestarzała, współcześnie pozbawiona znaczenia. Pomyślałem więc, że należy im pokazać, iż Kościół jest potrzebny człowiekowi bardziej w znaczeniu egzystencjalnym niż światopoglądowym. A cóż jest ważniejszego w ludzkim życiu niż potrzeba miłości? Wspólnota kościelna powinna ją zaspokajać.

Wyczuwam jednak, że za tymi słowami kryje się pewna wizja Kościoła, określona koncepcja eklezjologiczna.

Teologiem szczególnie mi bliskim jest Karol Barth. Uważam, że jego dialektyczne simul iustus et peccator (zarazem grzesznik i usprawiedliwiony) odnosi się nie tylko do poszczególnego człowieka, ale również do wspólnoty Kościoła – Ciała Chrystusowego, którego żywymi członkami są ludzie. Kościół nie jest wielkością socjologiczną. Jest tajemnicą – tajemnicą obecności Jezusa Chrystusa w świecie.

Brzmi to nieco niekonkretnie. Jakie jest znaczenie tej wizji dla pracy duszpasterskiej?

Kościół przypomina pryzmat. Miłość Boża jak promień światła przenika ten pryzmat i zostaje rozszczepiona na promienie o różnych barwach. Tak też istnieje wiele rodzajów miłości, które – paradoksalnie – ujawniają się często w walce. Mam na myśli walkę z dyskryminacją: ze względu na kolor skóry, pochodzenie, poglądy, wyznanie czy wreszcie z powodu orientacji seksualnej. Chodzi po prostu o walkę z wszelką niesprawiedliwością. Kościół nie może przechodzić obok niej obojętnie.

Współcześnie zanikają tradycyjne więzi rodzinne i przyjacielskie. Ludzie żyją coraz dalej od siebie, coraz mniej ze sobą rozmawiają. A zdaje się, że duża liczba członków Kościoła w ogóle nie rozumie, o co chodzi w chrześcijaństwie. Unika się np. słowa „grzech”.

To prawda. Odniosłem wrażenie, że w Holandii księża boją się tego słowa.

W środowiskach postępowych, liberalnych – na pewno tak. Z drugiej jednak strony istnieją kościelni konserwatyści, którzy wyraźnie słowa „grzech” nadużywają. Zazwyczaj wiążą je tylko ze sferą erotyki. Niekiedy bywa tak, że najwięksi moralni puryści nie widzą nic grzesznego w wyzysku, dyskryminacji, społecznej niesprawiedliwości. A przede wszystkim w tych sprawach Kościół powinien być źródłem miłości, miłości we wszystkich jej barwach i odcieniach.

Gdy rozpoczynałem swoją pracę duszpasterską, teologię pastoralną ściśle wiązano ze zwiastowaniem kościelnym. Był to wpływ wybitnego teoretyka duszpasterstwa ewangelickiego, przyjaciela i współpracownika Karola Bartha – Edwarda Thurneysena. Dziś jest inaczej. Duszpasterstwo wiąże się współcześnie z psychologią, co zresztą też może być niebezpieczne, bo praca duszpasterza nie jest psychoterapią. Duszpasterz, chociaż hojnie korzysta ze zdobyczy nowoczesnej psychologii, nie jest jednak terapeutą. Jego rola nie polega na tym, aby leczyć. Ma być po prostu zawsze w pobliżu, gdy jest ludziom potrzebny, gdy płaczą i gdy się śmieją, gdy chorują i gdy się bawią. Także wtedy, gdy umierają. Ta obecność nie jest obecnością ani kaznodziei, ani psychologa. Nazwałbym ją raczej obecnością drugiego człowieka, brata, współwyznawcy.

A jakie są według Księdza zadania duszpasterstwa akademickiego?

Początki tego duszpasterstwa datują się w Holandii na wczesne lata 60. Od tamtej pory wykształciło się kilka konkurencyjnych koncepcji. Na przykład wielu moich młodszych kolegów uważa się przede wszystkim za duszpasterzy młodzieżowych i pracując z młodzieżą traktuje fakt, że ta młodzież studiuje, jako życiowy epizod bez szczególnego znaczenia. Ja jednak uważam, że akademia jest w pewnej mierze odrębnym światem. Szukam więc sposobów prezentacji Kościoła w tym świecie. W przypadku studentów teologii ważne jest, abyśmy wspólnie zmierzyli się z podstawowym problemem: przeżycie wiary – w dużym stopniu subiektywne – musi zostać w toku studiów teologicznych zobiektywizowane.

Z jakimi problemami zwraca się zazwyczaj do Księdza młodzież?

Podstawowe problemy – poza tzw. duszpasterstwem kryzysowym (np. choroba lub śmierć kogoś bliskiego) – wiążą się z dziedziną psychologii rozwojowej. W Holandii gdy młoda osoba kończy szkołę średnią, opuszcza dom rodzinny i odtąd musi sama się troszczyć 9 siebie, gospodarować pieniędzmi, gotować, sprzątać. Żyje więc w warunkach dosyć dużej swobody. Jest to w życiu młodego człowieka także okres dynamicznego rozwoju sfery erotycznej, co nie zawsze przebiega bezboleśnie.

Gdy 20 lat temu rozpoczynałem pracę w Kampen, jednym z poważniejszych problemów była przepaść między światem studentów a światem ludzi Kościoła. Ci ostatni byli bardzo konserwatywni w kwestiach społeczno-obyczajowych i politycznych. A w tym czasie studenci czytywali Marksa, Marcuse'a i filozofów tzw. szkoły frankfurckiej (np. Jurgena Habermasa) i ostro krytykowali Kościół instytucjonalny. Teraz ta przepaść powoli znika. Problemem staje się raczej dziedzina duchowości. I tu pojawia się kwestia ruchów New Age.

Może problem polega na tym, że społeczności protestanckie przeżywają zasadniczy kryzys duchowości? Stąd biorą się właśnie poszukiwania pozachrześcijańskie.

Możliwe, aczkolwiek wierzę, że źródło, które nazywamy duchowością ewangelicką, wciąż jeszcze nie wyschło.

Na czym więc – zdaniem Księdza – polegają główne zasady duchowości ewangelickiej?

Odwołam się do Jana Kalwina i wymienię cztery charakterystyczne elementy:

  1. Bóg jest wielki (czy ktoś jeszcze rozumie i odczuwa istotę tego słowa?).
  2. Ten wielki Bóg zawiera przymierze z człowiekiem.
  3. Życie w tym przymierzu przybiera kształt Krzyża Chrystusowego.
  4. Tym, kto nadaje ten kształt naszemu życiu, jest (co Kalwin mocno podkreślał) Duch Święty.

Od siebie zaś dodałbym jeszcze tylko, że w tym wszystkim nie może zabraknąć elementu radości. Wiecznie zasępiony ewangelik reformowany to osobnik bardzo niebezpieczny.

Muszę jednak szczerze przyznać, że na pracę duszpasterską te zasady nie wywierają zbyt wielkiego wpływu. Inaczej dzieje się tylko w środowiskach konserwatywnych, ale tam tracą one sporo ze swej świeżości i dynamiki. W Kampen poszukujemy raczej nowych form aktywności duchowej. Wśród studentów-ewangelików obserwuję obecnie np. duże zainteresowanie życiem klasztornym. Jest to coś nowego i niewątpliwie interesującego.

Czym są „nabożeństwa Słowa i Stołu”?

To zupełnie nowa forma liturgiczna, w której jest miejsce dla różnych sposobów wypowiedzi, np. elementów teatralno-pantomimicznych (tzw. expressie), wykorzystania malarstwa i rzeźby. A potem są wspólne rozmowy przy kawie.

Na zakończenie chciałbym spytać o duszpasterstwo wśród homoseksualistów. W Polsce bardzo niewiele wiemy o tej formie służby kościelnej. Pytam o to nawet z pewnym niepokojem, bo w naszym kraju homoseksualizm wciąż budzi emocje.

Uważam, że homoseksualizm nie jest chorobą i że nie wolno go też rozpatrywać w kategoriach grzechu. W Holandii w naszym Kościele reformowanym nie jest on nawet problemem. Problem stanowi raczej kwestia szacunku dla drugiego człowieka. Jednak jeszcze kilkadziesiąt lat temu również holenderska teologia reprezentowała w tej dziedzinie odmienny pogląd. Ja sam, przez pierwsze lata pracy w Kościele, nie spotkałem żadnego homoseksualisty ani lesbijki. Nie dlatego, że ich nie było, lecz dlatego, że woleli się nie ujawniać. Kościół miał dla nich wówczas jedynie słowa potępienia. Potem, podczas mojej pracy w Hadze, zaczęliśmy wspólnie studiować te problemy w gronie duchownych, psychoterapeutów i specjalistów z dziedziny etyki.

W Kampen nawiązałem współpracę z katolickim kolegą– dominikaninem. Obecnie razem prowadzimy działalność informacyjną. Powoli kruszą się mury uprzedzeń w Kościołach na prowincji, ale ciągle jeszcze słyszę cytaty z Księgi Kapłańskiej: „Mężczyzna, który obcuje cieleśnie z mężczyzną jak z kobietą, popełnia obrzydliwość; obaj poniosą śmierć; krew ich spadnie na nich” (III Mojż. 20:13). Odpowiadam wówczas, że w tej księdze taką samą sankcją obłożony jest zakaz spożywania krwi.

Stary Testament należy postrzegać przez pryzmat ewangelicznego zwiastowania Jezusa Chrystusa. Jest to jedyna odtrutka na postawy fundamentalistyczne. Zanim skrytykujesz słowami Biblii czyjś sposób życia, spytaj najpierw, jak na twoim miejscu postąpiłby Jezus.

Po dwudziestu latach zajmowania się tą dziedziną duszpasterstwa mam jego własną wizję. Nie próbuję udawać, że z homoseksualizmem nie wiążą się żadne komplikacje, ale muszę powtórzyć: nie mamy tu do czynienia ani z grzechem, ani z chorobą, ani z czymś, co samo w sobie powinno być traktowane jako problem. Kościół może być źródłem miłości do każdego człowieka.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Jarosław Kubacki