Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

8-9 / 2000

MYŚLANE NOCĄ

I rzekł Pan Bóg: Oto człowiek stał się taki jak my: zna dobro i zło. Byleby tylko nie wyciągnął teraz ręki swej
i nie zerwał owocu także z drzewa życia, i nie zjadł, a potem żył na wieki!

I Mojż. 3:22

Nie raz i nie dwa zastanawiałam się już nad tym, dlaczego człowiek poznając jednocześnie i dobro, i zło, od samego początku tak często wybierał zło. Nawet jeżeli łamiąc Boży zakaz i zjadając niedozwolony owoc, nie zdawał sobie jeszcze sprawy, że postępuje źle, to kara, jaką było wygnanie z raju, powinna była uświadomić mu konsekwencje popełniania czynów zabronionych przez Boga. Bóg bowiem, wypędzając pierwszych ludzi z raju, powiedział im dokładnie, co ich czeka. Kobiecie rzekł: „Pomnożę dolegliwości brzemienności twojej, w bólach będziesz rodziła dzieci...”, a Adamowi zapowiedział: „W mozole żywić się będziesz z niej po wszystkie dni życia twego! Ciernie i osty rodzić ci będzie (...). W pocie oblicza twego będziesz jadł chleb, aż wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; bo prochem jesteś i w proch się obrócisz” (I Mojż. 3:16-19). Tak rzekł Bóg. I słowa dotrzymał, czego skutki po dziś dzień odczuwamy na własnej skórze.

Drugi raz rozgniewał się Bóg na ludzi, gdy ujrzał, jak „wielka jest złość człowieka na ziemi”. Pożałował wtedy, że go stworzył, i zesłał potop. Bardzo to było straszne i gdyby nie to, że znalazł się Noe, który jeden był sprawiedliwy przed Bogiem pośród żyjącego w owym czasie pokolenia, to ani ja nie mogłabym napisać tego tekstu, ani Wy nie moglibyście go teraz czytać...

Ale ludzie, którzy ocaleli, nie przestali grzeszyć i oto po pewnym czasie Bóg rozgniewał się srodze po raz trzeci. Cała ziemia miała wtedy „jeden język i jednakowe słowa” (I Mojż. 11:1). No i ludzie postanowili, że zbudują sobie miasto na równinie Synear. To, oczywiście, nie było wcale złe, ale tego było im jeszcze za mało i rzekli: „Nuże, zbudujmy sobie miasto i wieżę, której szczyt sięgnąłby aż do nieba. I uczyńmy sobie imię, abyśmy nie rozproszyli się po całej ziemi!”. Nie powiedzieli nic więcej i nie wiadomo, czy coś więcej myśleli. Ale Pan, który właśnie zstąpił na ziemię, „aby zobaczyć miasto i wieżę, które budowali ludzie”, widząc, że nadal są źli, od razu zrozumiał, do czego to może doprowadzić, i rzekł sam do siebie: „Oto jeden lud i wszyscy mają jeden język, a to dopiero początek ich dzieła. Teraz już dla nich nic nie będzie niemożliwe, cokolwiek zamierzą uczynić” (I Mojż. 11:4.5.6). No i Pan pomieszał im język tak, że przestali rozumieć jedni drugich, a ponadto rozproszył ich po całej ziemi. Nie mógł bowiem pokarać ich drugim potopem, skoro po pierwszym przyrzekł nie używać już tego środka...

Tak więc ludzkość przeżyła, a i mniej więcej całe stworzenie dochowało się do naszych czasów. Przez wszystkie wieki, które minęły od tamtych dramatycznych wydarzeń, stoczono mnóstwo wojen, w których zginęły miliony, popełniono niewyobrażalne zbrodnie na nieprzeliczonej liczbie niewinnych ludzi, zdołano wyhodować różne rodzaje zła. Wszystko to, oczywiście, w imię prawdy, wolności i innych szczytnych celów, i dla dobra tych, którzy zginęli, i tych, którzy przeżyli. Mijające właśnie stulecie, dzięki błyskawicznym postępom techniki, ukazało nam cały wachlarz dokonań ludzkości w tym względzie.

I oto teraz, w chwili, gdy za kilka miesięcy będziemy zatrzaskiwali za sobą drzwi wieku dwudziestego i otworzą się przed nami wrota wiodące nie tylko w nowe stulecie, ale również w nowe tysiąclecie – pojawiła się szansa na... No, właśnie – na co?

Dwudziestego szóstego czerwca bieżącego roku naukowcy z japońskiego oddziału Human Genom Project jako pierwsi ogłosili, że odczytano sekwencję prawie całego ludzkiego genomu. Jest to niewątpliwie ogromne osiągnięcie ludzkiego umysłu. „Dzisiaj poznaliśmy język, w jakim Bóg stworzył życie” – powiedział prezydent Bill Clinton. Ludzie wpadli w euforię i wielu z nich marzy już o nieśmiertelności. Na tym świecie, takim, jaki jest. Oczywiście są też głosy, że jest to wielka szansa dla medycyny, i tak jest naprawdę. Jednakże zgroza mnie ogarnia, gdy pomyślę, jak bardzo człowiek nie dorósł do tego odkrycia. Cóż z tego, że chodzimy na dwóch kończynach, a nie na czterech? Cóż z tego, że możemy pochwalić się umysłem, który umie skonstruować komputer przetwarzający informacje nieporównywalnie szybciej niż mózg, który go wymyślił? Oprócz ludzi obdarzonych tak lotnym, sprawnym i twórczym umysłem istnieje bowiem pokaźna rzesza tych, którzy żerują na ich pomysłach, odkryciach i wynalazkach, ludzi bez skrupułów, nastawionych wyłącznie na robienie ogromnych pieniędzy i uzyskanie władzy. I nie przejmujących się ceną, jaką będą za to musieli zapłacić inni ludzie i wszystko, co żyje na Ziemi.

Najgorsze jest to, że mając tyle przykładów z dalszej i bliższej przeszłości, człowiek nie pojął jeszcze w pełni, w czym leży przyczyna pogarszającej się drastycznie duchowej jakości życia jednostki, a co za tym idzie – całych narodów. Nie rozwijamy się harmonijnie. Coraz większa dysproporcja między nauką i możliwościami, jakie niesie postęp techniki, a tym, co decyduje o naszym człowieczeństwie, jest zagrożeniem, z którego zbyt mało ludzi zdaje sobie sprawę. Liczę się „Ja”, moja wygoda, mój materialny dobrobyt. Inni stanowią albo tło, albo postrzegani są jako rywale, których trzeba zniszczyć. Nie sądzę, by taki człowiek i tak rządzony przez niego świat mógł podobać się Bogu, który jest miłosierny i potrafi nieraz długo czekać, by dać nam szansę opamiętania się. Nie należy jednak przebierać miary, jak to sobie właśnie przypomnieliśmy. Autor listu do Hebrajczyków pisze: „Straszna to rzecz wpaść w ręce Boga żywego” (10:31), oraz „Albowiem Bóg nasz jest ogniem trawiącym” (12:29).

Trzy razy Bóg tak bardzo rozgniewał się na poczynania ludzkości, że zdecydował się na ingerencję. I za każdym razem była to bardzo stanowcza i radykalna ingerencja. A gdy napisałam dwa ostatnie zdania, przypomniało mi się nagle takie dawne porzekadło: „Do trzech razy sztuka”. No, cóż, zobaczymy, czy to się zawsze sprawdza....

Wanda Mlicka