Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 3/2015, ss. 15–16

Otwarcie Skansenu Osadnictwa Nadwislanskiego w Wiaczeminie Polskim (fot. Projekt Skansen Osadnictwa Nadwislanskiego w Wiaczeminie Polskim)
Święto Jana 2015 (fot. Projekt Skansen Osadnictwa Nadwiślańskiego w Wiączeminie Polskim)

 

Wiączemin Polski – trudna do zapamiętania nazwa wsi nad Wisłą, położona kilkadziesiąt kilometrów od Płocka. Wiączemin trudno też odnaleźć wśród pszenicznych łanów. Ze skraju wsi widać dawny kościół menonitów, potem luteran, potem używany też przez katolików. Dojazd do niego polną drogą – sypiąc i utwardzając piach – umożliwił Peter Stratenwerth, ewangelik reformowany rodem ze Szwajcarii. Wraz z żoną, katoliczką, Ewą osiadł przed laty w pobliskiej wsi Grzybów i nauczał polskich rolników wyrobu ekologicznego pożywienia oraz hodowli. Jego szwajcarski ser jest lepszy od oryginalnego.

Ale wróćmy do Wiączemina. Dziś nawet samochodem osobowym, a nie żadną terenówką można dojechać do skromniutkiej świątyni, która 27 czerwca stała się częścią Skansenu Osadnictwa Nadwiślańskiego w Wiączeminie Polskim. Pewnie by jej nie było, gdyby Ewa i Peter własnym sumptem i pracą nie ocalili zrujnowanego dachu przed zawaleniem się. Potem dawnym dziełem olendrów menonitów zajęło się Muzeum Mazowieckie w Płocku, znane głównie ze zbiorów sztuki secesyjnej. Dyrektor Leonard Sobieraj wychwala etnografa dr. Tadeusza Baraniuka z Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Warszawskiego. To on zaproponował Muzeum Mazowieckiemu jako temat badawczy osadnictwo holenderskie. Badań podjęli się Magdalena Lica-Kaczan i Grzegorz Piaskowski, etnografowie pracujący w muzeum. Penetrowali wsie, łapiąc zanikające ślady ludzi i domów mieszkalnych połączonych jednym dachem z zabudowaniami gospodarczymi, bo to praktyczniej.

To oni, olendrzy, wędrowali wzdłuż wybrzeża Bałtyku na wschód już od XII w. Drenowali i osuszali Żuławy, przekształcając je w pastwiska. Posuwając się na południe, uczynili z Wisły najważniejszą rzekę świata, prawdziwą transportową najtańszą arterię wodną. Udostępniając jej brzegi do przeładunku zboża, do spławu drewna, umożliwiali wywóz tych dóbr do Amsterdamu. Bogacili się i oni, i ludność miejscowa, a nic tak nie zbliża, jak wspólne robienie dobrych interesów. Zwłaszcza że z terenów nadwiślańskich znikały bagna i… komary, a przybywało terenów uprawnych. Przez wały przeciwpowodziowe robione były przepusty, ułatwiające odpływ wody, gdy rzeka była spokojna.

Inauguracyjne uroczystości otwarcia Skansenu Osadnictwa Nadwiślańskiego 27 czerwca urozmaicał ludowy jarmark, lokalne specjały, którymi popisywały się najlepsze gospodynie. Te atrakcje nawiązywały do tradycji Święta Jana. W bieżącym roku zgromadziły rolników z okolicy, ale też ważne osoby, m.in. był poseł PSL Piotr Zgorzelski, który mówił o dobrych tradycjach wspólnoty na mazowieckiej ziemi. Podczas ekumenicznego nabożeństwa ks. Mateusz Łaciak, proboszcz parafii ewangelicko-augsburskiej w Płocku, w swym kazaniu przypomniał, że niezależnie od wyznania, miejsca czy wieku, naszym największym skarbem jest Zbawiciel Jezus Chrystus.

Ewa Stratenwerth przypomniała zaś, że w bieżącym roku minęło 10 lat od śmierci brata Rogera z Taizé, wielkiego orędownika ekumenizmu. Ewa dziękowała też za udział w nabożeństwie Ekumenicznemu Chórowi Kameralnemu Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w Warszawie pod dyrekcją Pawła Hruszwickiego. Podkreśliła, że chór ten śpiewa nie tylko w pałacach, zamkach i słynnych europejskich katedrach, ale także w małych wioskach. A ja dodam, bo skromny Peter tym się oczywiście nie pochwalił, że on też przez kilka lat śpiewał z nami, stąd nasza autentyczna, międzynarodowa przyjaźń.

* * * * *

Irena Scholl – dziennikarka, była przewodnicząca Społecznego Komitetu Opieki nad Zabytkami Cmentarza Ewangelicko-Reformowanego w Warszawie

 

Poniżej fotorelacja z uroczystości (fot. Projekt Skansen Osadnictwa Nadwiślańskiego w Wiączeminie Polskim)