Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 2/2020, s. 35–38

Tlumaczenie tekstu Ugody sandomierskiej wystawione w Muzeum Okregowym na Zamku krolewskim w Sandomierzu (fot. Michal Karski)W roku 2020 przypada 450. rocznica Ugody sandomierskiej. O tym, że dokument ten nie ma dla współczesnych ewangelików reformowanych i luteran w Polsce tylko waloru historycznego przesądziła jego 400. rocznica w 1970 r. Jej zasadniczym efektem okazało się porozumienie ekumeniczne między Kościołem Ewangelicko-Reformowanym a Kościołem Ewangelicko-Augsburskim. Tekst tego porozumienia – obok wspomnienia Ugody sandomierskiej, wskazania na chęć praktycznej współpracy Kościołów nie tylko w kontekście jubileuszowego roku 1970, a także odczytania znaczenia Ugody sandomierskiej dla współczesnego ruchu ekumenicznego – zawierał kluczowy fragment: „Oba Kościoły pragną służyć wzajemnie swym wiernym tymi dobrami, które posiadają: 1. Słowem Bożym przez wspólnotę kazalnicy, 2. Sakramentami przez wspólnotę chrzcielnicy i Stołu Pańskiego”.

Ten fragment[1] słusznie wzbudził szczególne zainteresowanie. Za przykład niech posłużą dwie reakcje prominentnych postaci tamtego czasu z obu Kościołów-sygnatariuszy. Ks. Bogdan Tranda tak komentował podpisanie porozumienia na łamach JEDNOTY: „[dokument] zawiera niewyrażone expressis verbis wzajemne uznanie podstaw doktrynalnych. (…) Powstała w ten sposób interesująca sytuacja, ponieważ wiadomo, że głównym punktem spornym była interpretacja sakramentu Wieczerzy Pańskiej. (…) Należy stwierdzić, że skoro wzajemnie uznano wspólnotę Stołu Pańskiego, środek ciężkości zagadnienia przesunął się na inne sprawy niż interpretacja sposobu, w jaki Chrystus jest obecny w sakramencie”[2].

Ks. Andrzej Wantuła, ówczesny biskup Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce, w liście do ks. bp. Władysława Fierli pisał natomiast: „Powiedz mojemu przyjacielowi Pearcowi, że to jest the last link, który mnie wiąże – prócz osobistych przyjaźni – z Missourczykami. Nie wyrzekając się absolutnie niczego z dziedzictwa luteranizmu, wypłynąłem na szerokie wody ekumenizmu i jakoś jak dotąd utrzymuję się na powierzchni. Musi to zrozumieć (…), że można pozostać sobą, starając się zarazem żyć z drugim w pokoju i (…) miłości, jak o tym mówi apostoł”[3]. Cytat ten wymaga pewnego wyjaśnienia. Chodzi w nim o kontakty ks. bp. Wantuły z Luterańskim Kościołem Synodu Missouri, a więc konserwatywnymi luteranami amerykańskimi, dla których jakakolwiek współpraca z przedstawicielami tradycji reformowanej była nie do pomyślenia.

Zestawienie tych cytatów rodzi pytanie o to, jak rozumieć porozumienie z 1970 r. w 400. rocznicę Ugody sandomierskiej. Czy jest ono, jak chce ks. Tranda, świadectwem, że kluczowa kwestia dzieląca tradycję luterańską i reformowaną zeszła na dalszy plan. Czy też może, idąc za myślą ks. bp. Wantuły, akt jej podpisania nie stanowi porzucenia wyznaniowego dziedzictwa, ale jego interpretację w duchu ekumenicznym. Biorąc pod uwagę luterańskie stanowisko w tym względzie trudno założyć, że te dwie interpretacje da się pogodzić. Trudno bowiem domniemywać, że w myśleniu ks. bp. Wantuły teza o drugorzędności kwestii obecności Chrystusa w Wieczerzy Pańskiej dałaby się pogodzić z deklaracją, że porozumienie nie jest wyrzeczeniem się luterańskiego dziedzictwa w jakimkolwiek zakresie.

Rozważania spychające na dalszy plan dzielące kwestie wyznaniowe zbieżne są z popularną w ruchu ekumenicznym lat 60. i 70. XX w. koncepcją jedności Kościoła znaną pod nazwą unii organicznej. V Zgromadzenie Ogólne Światowej Rady Kościołów w Nairobi w 1975 r. tak tę koncepcję opisywało: „Unia organiczna, w której oddzielne dotychczas denominacje zlewają się w jeden organizm, jest rodzajem śmierci, która zagraża tożsamości denominacyjnej swoich członków, ale jest to umieranie potrzebne do uzyskania bogatszego życia. I właśnie o to tutaj chodzi”[4]. Jednym z powodów takiego myślenia o jedności Kościoła były sukcesy unii kościelnych łączących różne tradycje chrześcijańskie w Kościoły o nowej tożsamości. Przykładem takiej unii może być Kościół Indii Południowych, który powstał w 1947 r. w wyniku zjednoczenia Kościołów: anglikańskiego, metodystycznego, kongregacjonalnego i prezbiteriańskiego.

Szukając odpowiedzi na pytanie o trafność interpretacji porozumienia luterańsko-reformowanego z 1970 r. warto sięgnąć bezpośrednio do Ugody sandomierskiej. Jest ona w nim uważana za podstawę luterańsko-reformowanej więzi, która w porozumieniu jest odnawiana deklaracją wspólnoty ołtarza i ambony (Stołu Pańskiego i kazalnicy). Ugoda sandomierska o spornej kwestii Wieczerzy Pańskiej pisała tak: „Co się tyczy nieszczęsnych sporów o Wieczerzy Pańskiej, postanowiliśmy trzymać się znaczenia słów Chrystusa Pana według objaśnienia Ojców Kościoła, a mianowicie Ireneusza, który orzeka, że tajemnica ta jest podwójna: ziemska i niebiańska. Nie twierdzimy, aby chleb i wino były czczymi symbolami; uznajemy owszem, iż wierzącym dają i w istocie przez wiarę udzielają to, co znaczą. Ażeby przedstawić rzecz jaśniej i dokładniej, zgodziliśmy się wierzyć w istotną obecność Chrystusa w komunii dla tych, którzy ją przyjmują. Tak więc ciało i krew Pana naszego istotnie udzielana jest pod postacią chleba i wina, a zatem, zgodnie z istotą sakramentu, nie należy takowych uważać za wyobrażenia ciała i krwi Chrystusowej. (…) Chrzest i Wieczerza Pańska są zadatkiem i świadectwem łaski Bożej, przypominają nam obietnicę i całkowite zbawienie i zaświadczają, iż dobrodziejstwa Ewangelii są udziałem tych, którzy korzystają z tych obrzędów. (…) Sakramenta ustanowione są przez Boga, lecz nie mogą być uważane za takowe, gdy nie są udzielane według ustawy Pańskiej. Gdy jednak komunia udzielana bywa zgodnie ze słowami ustanowienia, Chrystus istotnie w niej jest obecny, a ciało i krew Jego spożywana przez wiernych”[5].

Niewątpliwie w swojej diagnozie na łamach JEDNOTY ks. Tranda miał rację wskazując, że kwestia pojmowania Wieczerzy Pańskiej nie została w klarowny sposób rozstrzygnięta w treści dokumentu. To jego wyraźna słabość i jak pokazuje przykład Ugody sandomierskiej, co potwierdzi nam także Konkordia leuenberska z 1973 r., uzasadnionym jest oczekiwanie, że dokument wewnątrzewangelickiej wspólnoty kościelnej, bo tym jest wspólnota ołtarza i ambony, powinien zawierać...

 

Pełny tekst artykułu (po zalogowaniu w serwisie)

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl

* * * * *

Jerzy Sojka – doktor habilitowany teologii ewangelickiej, profesor w Katedrze Teologii Systematycznej Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie

 

Na zdjęciu: tłumaczenie tekstu Ugody sandomierskiej wystawione w Muzeum Okręgowym na Zamku królewskim w Sandomierzu (fot. Michał Karski)

___________________

[1] „Jedność Ducha w spójni pokoju. Odezwa na 400-lecie Ugody Sandomierskiej”, https://www.jednota.pl/index.php/dokumenty-26854/4457-jednosc-ducha-w-spojni-pokoju-odezwa-na-400-lecie-ugody-sandomierskiej (dostęp: 24.05.2020).

[2] B. Tranda, „O ewangelickiej wspólnocie sakramentu Wieczerzy Pańskiej”, JEDNOTA 10 (1970), s. 5.

[3] Cyt. za: J. Kłaczkow, „Ksiądz biskup Andrzej Wantuła (1905–1976)”, Toruń 2019, s. 208.

[4] V Zgromadzenie Ogólne ŚRK, Nairobi, Kenia, „Jedność Kościoła – założenia i wymogi (raport sekcji II)”, „Studia i Dokumenty Ekumeniczne” 4 (1988), s. 102, nr 10.

[5] Cyt. za: O. Bartel, „Zgoda Sandomierska na tle dążeń ekumenicznych protestantów polskich i litewskich w XVI–XVIII wieku (w 400-lecie jej powstania)”, „Rocznik Teologiczny” 1 (1970), s. 13n.