Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

LISTY

NR 3/2023, s. 25

CHRZEŚCIJAŃSKIE ODPOWIEDZI NA NIEISTNIEJĄCE PYTANIA?

 Kościoły umierają, ludzie znikają, ławki pustoszeją. Taki obraz często pojawia się w dyskusjach, nie tylko w naszym Kościele. Oczywiście pojawi się grupa, nie tak mała, która uzna, że może i tak ma być i niewiele da się na to poradzić. Ja należę jednak do grupy osób, która dostrzega fakt pustoszenia Kościołów w Polsce, czy szerzej w Europie (bo nie jest to – wbrew pozorom – problem światowy, co właśnie bardziej europejski).

Jednocześnie nie chodzi o roztrząsanie wielkich problemów świata, a o pochylenie się nad zupełnie namacalną rzeczywistością parafii, w których żyjemy, a tym samym mojej przyszłości. Myśląc bowiem o Kościele dziś, zastanawiam się jakim zostawię go swojemu sześcioletniemu synowi. O ten niewidzialny Kościół oczywiście jestem dość spokojny, ale ten ziemski już mniej.

 Co możemy zrobić? Na swój sposób pocieszające jest, że kwestie te zauważają i inne Kościoły, w tym zwłaszcza dominujący u nas Kościół Rzymskokatolicki. Chętnym polecam lekturę kilku zaledwie artykułów choćby z kwartalnika „Więź” (np. Sebastian Duda „Lękać się razem z zalęknionymi? Postwierzący i »nowy Trydent«” Zima 2022, lub nietypowy, ale także ciekawy artykuł Jana Andrzeja Lipskiego „Czy sztuczną inteligencję można wyposażyć w cnoty?” Lato 2023). Dla mnie lektura tych artykułów była o tyle ciekawa, że pokazywała ów myślowy ferment, który gdzieś, nawet jeśli na marginesie, jednak się odbywa.

Jednocześnie mam wrażenie (może mylne, ale zapraszam do dyskusji), że problem m.in. naszego Kościoła polega na udzielaniu odpowiedzi nie na te pytania, których dzisiejszy człowiek poszukuje. To wielki problem, po co dziś człowiekowi Kościół, rozwiązań jakich problemów poszukuje i jak sformułować na nie odpowiedzi?

Nie chodzi tu o to, by Kościół „nadążał za nowinkami”, ale by czuł puls świata i pokazywał, jak odpowiedzi na te pytania są formułowane w Biblii, teologii, jak odpowiadają na nie duchowni i wierni. Domeną każdego pokolenia jest przecież stawianie własnych pytań, zadają je do tego samego tekstu, ale formułują je zupełnie inaczej niż 20 czy 50 lat temu. I co więcej, mają do tego pełne prawo. Inaczej mówiąc, tekst Pisma Świętego się nie zmienia, ale zmieniają się pytania, z jakimi je otwieramy. Czy my, jako Kościół w ogóle znamy te dzisiejsze pytania?

Czy wiemy, jak mierzyć się z kwestiami w rodzaju: rola sztucznej inteligencji a etyczne wybory; katastrofa klimatyczna, a rola Kościoła w budowaniu odpowiedzialności za nasze otoczenie; społeczna odpowiedzialność za biznesowe wybory, rola i miejsce pracownika w odpowiedzialności za miejsce pracy, kwestie migracyjne i odpowiedzialność za bliźniego, albo jak wychowywać dziecko w momencie problemów systemu edukacji w Polsce? Każdy z nas takich pytań mógłby sformułować dziesiątki, jedne bliższe inne dalsze codzienności.

Jeśli nasz bliźni na swoje najważniejsze pytania, nie znajduje nawet prób odpowiedzi w Kościele, nie przyjdzie do niego. Po prostu będzie to interesujący zabytek, obiekt przeszłości. A Kościół powinien pomagać nam odnaleźć się w wieczności. Jeśli nie uznajemy tych tematów za ważne, stajemy się nieważni dla nich. A Kościół, który jest nieważny dla człowieka, nie istnieje. Taki człowiek na pytanie o stosunek do religii odpowie nam: „Nie dotyczy”. A dotyczyć będzie jeśli problemy naszych bliźnich będą naszymi problemami.

Chciałbym zatem, z tego miejsca o ten ferment zaapelować także i u nas. Jest przecież nadzieja: ks. biskup Semko Koroza wielokrotnie wspomina, jak pokochał naszą reformowaną teologię, jak bardzo ona go zachwyca z każdym rokiem na nowo. To wspaniała obserwacja, ale i podstawa do tego, by tą miłością dzielić się z innymi, by miłość do teologii wykorzystać i nią zarażać. By to piękno pokazać w działaniu. Ks. Michał Jabłoński z kolei nie raz wspomina o tym, że chciałby jakiegoś rodzaju teologicznej debaty, wierzę że jest na nią gotowy.

Z obu tych głosów trafia do mnie jedno: mamy teologów, potrzebujemy tylko, by po pierwsze nasi duchowni mogli funkcjonować (czyli żeby byli, tu problem braku ordynacji nowych młodych duchownych), ale i co ważne, nie musieli zajmować się kominami na budynku parafii, ale właśnie tym, co powinno być dla nas ważne. Kominy zostawmy sprawnym kolegiom kościelnym. Mamy do tego narzędzia w naszej kościelnej organizacji. Nie chodzi tu też o jednorazowe duże wydarzenie, tylko o ciągłą teologiczną pracę. Nasz Kościół jest „reformującym się”. Pokażmy to w działaniu, nie w słowach i mottach z chwalebnej przeszłości.

Nie bójmy się skorzystać z doświadczeń przeszłości, z naszych kościelnych „urządzeń”. Nie bójmy się debatować. Nie bójmy się pytać o naszą przyszłość!

 Patryk Janiak
Parafia Ewangelicko-Reformowana w Warszawie